poniedziałek, 2 marca 2009

smietnik 3

W Gazecie Wyborczej wlasnie odkryli viral marketing. Gratulacje. W sama pore. Mam znajoma, ktora sie tym zajmuje (organizacja, nie klepaniem opinii). Od 4 lat.

Ostatnio dochodze do wniosku, ze duzo tracimy przez to, ze ladny kawalek czasu temu, ktorys z naszych przodkow przez przypadek wrzucil antylope do ognia. To, ze surowa ryba jest dobra, to wie kazdy. Bo sushi lubi kazdy. Carpaccio ewidentnie jest zajebiste, tatar rowniez. Proscutto (takie suszone, nie gotowane) - mniam jak najbardziej. Za to, jak rozmawiam ze znajomymi, to nie za wiele osob dzieli moja pasje do stekow bardzo mocno rare, czyli tylko lekko sciete na wierzchu, a wewnatrz mocno krwiste. A do takiej refleksji sklonila mnie sytuacja z dzisiejszego poranka. Robilem jajka na miekko, niechcacy wylaczylem wode i jajka wyszly surowe. Ale zjadlem je w takiej postaci, bo okazaly sie bardzo smaczne. Nie bez zwiazku jest pewnie fakt, ze to nie sa jajka fermowe.

Nie dziala mi hypemachine, a chcialem zarzucic jakimis lanserskimi lineczkami do nowych kawalkow. Trudno, powyciagam suchary z majspejsa.

Shawty Redd - producent hip hopowy. Ujal mnie tym, ze kiedys mial obrazek pani tanczacej na rurze w strip clubie z podpisem "I support single moms". To co robi, to polaczenie takiego klasycznego RNB w wydaniu Motown z hip hopem (oczywiscie), oslizglymi syntetyzatorami a'la lata 80, oslizglymi vocoderami a'la Daft Punk czy Cher.

Izza Kizza - pan z zupelnie innej bajki, czyli odlot w stylu Missy Elliot ale w meskim wydaniu. Na szczegolna uwage zasluguje Red Wine - zabojczy miks etnicznego motywu, neurotycznego riffu na wysokich rejestrach pianina, buczacego syntha i ostatnio modnych w hip hopie stereofonicznych bebnow.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz